Kiedyś gdzieś tam na końcu tęczy widziałem swój złota dzban
Chociaż drogę znałem, znów na rozdrożu zostałem sam
W oczach nienazwana tęsknota jak życia cierpkiego łyk
W przepaść poszybuje gdzieś z piersi wyrwany samotny krzyk
Chciałem być silny, myślałem, że będzie lżej
Chciałem być mądry, więcej wiem, rozumiem mniej
Chciałem być szczery, okłamuję siebie sam
Chciałem być dobry, diabła wciąż pod skórą mam
Już nie wiem, gdzie Iść, a może stać
Kto wesprze, gdy nogi zaczną się chwiać
Poda mi dłoń, pomoże wstać
A gdy w drogi pół zacznę się bać
Sił braknie, by z siebie więcej znów dać
Kto kamień mój pomoże pchać
Chciałem odnaleźć sens, we mgle zniknęła treść
Chciałem wierny być sobie, zgubiłem się gdzieś
Chciałem po czasu kres kochać, zostałem sam
Chciałem pójść swoją drogą, bezdroża przemierzam tam
Już nie wiem, gdzie Iść, a może stać
Kto wesprze, gdy nogi zaczną się chwiać
Poda mi dłoń, pomoże wstać
A gdy w drogi pół zacznę się bać
Sił braknie, by z siebie więcej znów dać
Kto kamień mój pomoże pchać
Odpowiedzi tych idę szukać w ciemny las
Może nie ma ich, może tylko płynie czas
Odpowiedzi tych idę szukać w ciemny las
Już nie wiem, gdzie Iść, a może stać
Kto wesprze, gdy nogi zaczną się chwiać
Poda mi dłoń, pomoże wstać
Odpowiedzi tych idę szukać w ciemny las
Może nie ma ich, może tylko płynie czas
Odpowiedzi tych idę szukać w ciemny las
Może nie ma ich, może tylko płynie czas
Odpowiedzi tych idę szukać w ciemny las
Może nie ma ich, może tylko płynie czas
Z moich oczu ciągle tracę sens jak dziecko we mgle
Nie ma końca drogi tej, nie ma mnie
Kiedyś gdzieś tam na końcu tęczy widziałem swój złota dzban
Chociaż drogę znałem, znów na rozdrożu zostałem sam
Comentarios
Deja tu comentario: